Weekend w Blackpool

Witam po długiej przerwie na moim blogu.

Niestety nie pisałam, gdyż było to spowodowane wieloma czynnikami, o których wolałabym nie mówić. W skrócie jestem w trakcie ciężkiej pracy nad sobą. Muszę zapełniać sobie każdy wolny czas na tyle, by nie rozmyślać zbyt dużo. Dodatkowo za zadanie domowe mam spotykanie z ludźmi, robienie tego, czego się boję i walczenia ze złością. Być może wkrótce, jeśli wyjdzie z tego coś ciekawszego, opowiem o tym dokładnie.
Zaczęłam od wczoraj, ubrałam się w luźny strój sportowy, “nałożyłam” ulubioną muzykę na uszy i ruszyłam przed siebie. Biegałam po parku, choć wyglądało jakby miało się rozpadać, rozpogodziło się, ociepliło i byłam świadkiem jednego z najpiękniejszych, letnich wieczorów w ostatnim czasie.

Postawiłam sobie dwa cele. Muszę gdzieś to zapisać, a nie chcę robić tego oficjalnie, przy wszystkich znajomych(bo zazwyczaj wychodzi to bardziej na pokaz i “nici”) ani też nie chciałam sobie zapisać gdzieś w zeszycie. A więc tu, by przypominało mi o tym.

1. Przebiec w swoim życiu pierwszy maraton. Przede mną długa droga, jednak marzę by to zrobić i wygrać ze swoimi wszystkimi słabościami, ze wszystkim tym czego bałam się jeszcze kilka lat temu. I zrobić to tylko i wyłącznie dla siebie !
2. Skoczyć na bungee lub zrobić coś podobnego. Ostatnio podczas pobytu w Blackpool z lubym widzieliśmy coś podobnego do Bungee. Osoba przymocowana do lin, nie spadała pionowo w dół, jednak po podjechaniu na odpowiednią wysokość, miała kilka sekund na złapanie oddechu, po czym maszyna puszczała ją przed siebie. Pomiędzy słupami, które utrzymywały to wszystko na miejscu i nad masą ludzi. Wygląda to bardzo niebezpiecznie. Pomyślałam wtedy, że nigdy tego nie zrobię, jednak dziś wiem, że będę chciała trzepnąć tą Patrycję w głowę i to zrobić.

A więc jak mówiłam, 2 tygodnie temu wybraliśmy się do Blackpool. Niestety nie jesteśmy zbyt zadowoleni, gdyż pogoda nie była zachwycająca, wręcz męcząca, a sam wyjazd nie był zbyt dobrze przygotowany, bardziej spontaniczny. Pojechaliśmy na jeden dzień. Miasto samo w sobie ładne, jednak brakuje ducha. Ciężko to określić. Miałam wrażenie jakbym bardziej grała w GTA : San Andreas (dla niewtajemniczonych, pewne miejsce w tej grze wyglądało bardzo podobnie). Jednak mamy kilka pięknych zdjęć i dodatkowo wiele wniosków wyciągniętych na przyszłość :) Takie życie gapy :)
Przesyłam zdjęcia i mam nadzieję, że się spodobają :)

 Krótka chwila uwieczniona na zdjęciu.
 Bardzo przyjemne uczucie – usiąść na prawie ostatnim schodku podczas przypływu, by fale uderzały o Twoje stopy :)
 Witaj falo !
 Poznajcie najwyższego człowieka świata )
 W poszukiwaniu pamiątek.
Oto Patrycja. Zdejmuje właśnie buty, by wypróbować piasek angielski na bose stopy. Niestety, oczekiwania nie zostały spełnione ;<

4 thoughts on “Weekend w Blackpool

  1. Moje muzyczne guru – Robert Smith z The Cure urodził się w tym mieście, ale wyprowadził się wraz z rodziną jeszcze jako dziecko. W wielu wywiadach wspominał że gdy tam gra koncert, to woli nie oglądać miasta bo to jak obecnie wygląda zaburza jego dziecięcy obraz. Podobno miasto wypełniło się tandetą.

    Like

  2. Muszę przyznać, że coś w tym jest i nie ma tego klimatu. Ale każdy też ma prawo do własnej opinii i nie chciałabym tu nikogo zniechęcać. Warto jest samemu sprawdzić i ocenić. Ja planuję w przyszłości pojechać tam jeszcze raz, i zwiedzić wszystko.
    The Cure :) Bardzo lubię :) wersja akustyczna “Just Like Heaven” od kilku miesięcy gra jako mój budzik :)
    Pozdrawiam !

    Like

  3. piękne zdjęcia, choć pogoda też specyficzna.

    a cele trzeba sobie stawiać, choć walka by przezwyciężyć wszelkie trudności w swojej głowie jest niestety odwieczną batalią. trzymam kciuki!

    pozdrawiam!
    jesuswannatouchme.
    <3

    Like

Leave a comment